Rozdział 1
Severus Snape szybkim krokiem przemierzał korytarze lochów. Kilka minut temu, dostał list od swojej bratanicy, w którym pisało, że przyjeżdża ona do Londynu. Najpierw był zdezorientowany, a pózniej oszołomiony. Szybko się pozbierał i wybiegł z gabinetu. Musiał załatwić tej dziewczynie opiekę, bo on nie mógł za nią latać jak pies za piłką. To by było dziwne i bez sensu. Musiał znalezć kogoś w jej wieku. Kogoś kto będzie do tego idealny. Jego pierwszą myślą był Adrian Pucey, ale znał tego Ślizgona i wiedział, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Wolał nawet nie myśleć co by się stało... Potrząsnął lekko głową, chcąc wyrzucić nieprzyjemne myśli z głowy. Wypowiedział hasło i ukazał mu się salon Slytherinu. Rozejrzał się po nim, ale nigdzie nie zauważył charakterystycznej blond czupryny.- Przyprowadzcie mi Malfoya - zarządał. Natychmiast podniósł się jakiś czwartoroczniak i wszedł na górę, a po kilku minutach, wrócił z młodym Malfoy'em. Snape wyszedł z salonu, dobrze wiedząc, że blondyn pójdzie za nim. Wszedł do swojego gabinetu i zasiadł za biurkiem. Jego chrześniak usiadł na przeciwko niego.
- Mam dla Ciebie zadanie - zaczął profesor - Jutro przyjedzie tutaj moja bratanica, a ty będziesz się nią opiekował.
Szok jaki był wypisany na twarzy Malfoy'a, był niedoopisania.
- Mam niańczyć jakąś dziewczynę ? - zapytał, nie rozumiejąc za bardzo o o chodzi wujowi.
- Nie nazwałbym tego niańczeniem. Po prostu miej na nią oko. Posłuchaj mnie - powiedział, widząc, że chłopak otwiera usta - dziewczyna naprawdę dużo przeszła. Gdy się urodziła, zmarła jej matka, a kilka lat pózniej ojciec. A teraz jej ciotka, więc proszę Cię, abyś miał na nią oko i jej pilnował - oznajmił surowym tonem. Draco mruknął coś co miało przypominać: Tak, jasne i wyszedł z gabinetu. Po drodze klął na wszystko i wszystkich. On ma niańczyć jakąś dziewczynę ? Niedoczekanie ! I to jeszcze bratanicę Snape'a ! Przed jego oczami, pojawiła się damska wersja Severusa. Wzdrygnął się i wypowiedział hasło, aby wejść do salonu. Zasiadł obok Blaisa na kanapie i przyjął szklankę z Whisky, którą podał mu Teodor.
- Czego chciał od Ciebie Nietoperz ? - zapytał Diabeł.
- Chcę, żebym niańczył córkę jego brata - odpowiedział blondyn, wypijając duszkiem zawartość szklanki.
- No to dlaczego jesteś wściekły ? - zapytał Nott, nie rozumiejąc zachowania kumpla.
- Dlatego, że nie jest żadną niańką, a poza tym, wyobrażasz sobie bratanicę Snape'a ? - odpowiedział, pytając i nalał sobie Ognistej do szklanki, po czym ją wypił.
- Masz rację, to ni może się dobrze skończyć - stwierdził Blaise, któremu ukazała się damska wersja Snape'a w sukience. Teodor nie wyraził swojego zdania. Po prostu siedział i pił. Stwierdził, że nie można być uprzedzonym, a tym bardziej, traktować ludzi po wyglądzie.
******
Lilianna spakowała ostatnią rzecz i zapięła walizkę. Wyprostowała się i przeleciała wzrokiem po swoim pokoju. W tym momencie było tu pusto. Zniknęły wszystkie zdjęcia, bibeloty, ubrania, biżuteria, książki i sprzęty RTV i AGD. Pozostało biurko, łóżko, szafa, fotele i kilka półek. Ta pustka przytłaczała ją i sprawiała, że bardziej łzy cisnęły się jej do oczu. Ogarnij się. Musisz być twarda, pomyślała i wzięła torebkę z łóżka. Chwyciła rączkę walizki i wyszła z sypialni. W salonie wcale nie było lepiej. Wszędzie stały pudła z jej rzeczami. Uśmiechnęła się smutno i wyciągnęła różdżkę. Machnęła nią, a wszystko zniknęło. Schowała magiczny patyczek do kozaka i wyszła z domu. Usiadła na schodku i wbiła wzrok w buty. Była przygnębiona. Musiała sprzedać swój ukochany dom. Dom w którym się wychowała. Poczuła łzy na policzkach. Starła je szorstkim ruchem ręki. Nie może płakać, musi być silna. Przęłknęła głośno ślinę i ukryła twarz w dłoniach, kręcąc głową. Dlaczego to się tak skończyło ? Dlaczego ? Nagle usłyszała dzwięk silnika. Otarła łzy i spojrzała przed siebie. Czarne BMW, zaparkowało przed furtką, a za nim stała żółta taksówka. Wstała i otrzepała spódniczkę. Wyjęła z torebki klucze i zeszła na ścieżkę, która prowadziła do furtki. Po chwili na posesję weszła rodzina. Kobieta, mężczyzna i mała dziewczynka. Cała trójka była zachwycona domem.
- Dzień dobry - przywitała się nastolatka, wymuszając uśmiech.
- Dzień dobry - przywitała się kobieta. Mężczyzna wymienił z dziewczyną kilka słów i wręczył jej plik banknotów, a ona jemu klucze. Chwyciła walizkę i ruszyła do furtki, ale coś jej kazało się zatrzymać. Wyjęła z walizki małego misia. Tego samego, które znalazła w tym domu, gdy się tu przeprowadzili. Postanowiła oddać go dziewczynce. Podeszła do małej blondynki i ukucnęła przed nią.
- Wez go - powiedziała - Znalazłam go tu, gdy byłam w Twoim wieku. Teraz należy do Ciebie.
Lilianna wręczyła jej pluszaka i wstała. Poczuła jak ktoś przytula się do jej nóg. Zdziwiona spojrzała w dół i zobaczyła dziewczynkę, która mocno ją ściskała. Mimowolny uśmiech wpłynął na jej wargi. Przytuliła dziewczynkę, a potem pożegnała się z wszystkimi i podeszła do taksówki. Taksówkarz schował jej walizkę do bagażnika, a ona sama zasiadła z tyłu. Wyjęła MP3 i włożyła w uszy słuchawki. Muzyka wypełniła jej świat. Poczuła się radosna, a wszystkie smutki odeszły w kąt. Musiała tylko taka pozostać do końca podróży.
********
Draco siedział w Pokoju Wspólnym i bezmyślnie gapił się w ogień w kominku, popijając Whisky. Kilkanaście minut temu, dostał list z wiadomością, że jego ojciec wyjdzie z więzienia w Grudniu. Jego odbudowany świat, runął jak domek z kart. Jego ojciec wychodzi, co wiąże się ze śmiercią, albo jeszcze gorzej. Chłopak westchnęła ciężko, dopił bursztynowy płyn i machnął różdżką, a szklanka i butelka zniknęła. Wrzucił jeszcze list w ogień i wstał, przeciągając się. Powędrował na górę i wszedł do swojej sypialni. Od razu walnął się na łóżko. Musiał się wyspać. W końcu od jutra będzie musiał niańczyć bratanicę Snape'a.
*********
Podróż Lilianny minęła szybciej, niż mogła się spodziewać. Nie wiedziała kiedy minęła jej droga na lotnisko, pózniej ze Stanów Zjednoczonych do Anglii, a na końcu z lotniska do mieszkania jej wuja. Kiedyś dostała od niego klucze i powiedział jej, że zawsze jest miło widziana w jego progach. Uśmiechnęła się do siebie. Kiedy to było....
Szybko weszła na posesję, przyglądając się domu. Był czarny i mroczny. Dach był strzelisty i z czarnej dachówki. Ściany były szaro - czarne. Ganek był wsparty na palach z drewna, również szarych. Brunetka szybko podeszła do drzwi. Wyciągnęła klucz i włożyła do zamka. Przekręciła i nacisnęła klamkę, wyciągając klucz z dziurki. Weszła do środka i wcisnęła włącznik światła. Momentalnie w korytarzu zrobiło się jasno. Zamknęła za sobą drzwi i przeszła przez korytarz, rozglądając się dookoła. W środku było lepiej, ponieważ panowały tu ciepłe kolory. Weszła na górę i weszła do pierwszego lepszego pokoju. Okazało się, że to łazienka. Zamknęła drzwi i otworzyła drzwi do następnego. Tym razem trafiła. Była to pusta sypialni. Weszła do środka i zamknęła drzwi za sobą. Odstawiła walizkę i rozejrzała się. Panował tu wesoły klimat.
Szybko rozpakowała niepotrzebne rzeczy. Gdy skończyła, rzuciła się na łóżko i zamknęła oczy. Nie siliła się na przebranie w piżamę, czy wzięcie prysznica. To wszystko mogła zrobić jutro, a teraz musiała się wyspać. Jutro będzie ważny dzień.